Niedawno zostałem poproszony o napisanie krótkiego tekstu do magazynu rowerowego dlaczego warto jeździć na obozy rowerowe. Oczywiście można by się rozpisywać jakie to postępy treningowe człowiek poczyni podczas tygodniowej eskapady - zacznie latać hopy, dropy, rockgardeny i cisnąć po zakrętach jak Sam Hill. Na pewno sprzedaż obozów by wzrosła i efekt marketingowy byłby osiągnięty. Prawda jednak jest taka, że nie zaczniesz jeździć jak Jared Graves jak zaliczysz kilka razy Rollercoastera czy bazę Nato w Finale.
Więc po co jechać? Czy nie lepiej przyoszczędzić kasę i kupić sobie np. fajne karbonowe korby o których zawsze marzyłeś i zejść kolejne 100gr na wadze naszego bike'a. Czy nie lepiej urlop przeznaczyć na coś bardziej konstruktywnego niż staczanie się z górki na rowerze? W końcu posprzątać w piwnicy, uporządkować ogródek, odwiedzić teściów na Podlasiu czy zabrać małżonkę na kilka dni do hotelu Spa pod Poznaniem. Albo w ogóle zrezygnować z urlopu, zyskać wdzięczność szefa i tytuł pracownika roku.
Zawodnikiem profesjonalnym nie jesteś, więc wyjazd nie jest dla Ciebie nieodzownym elementem treningowym, pozwalającym utrzymać się w czołówce i zarabiać na chleb. Jest raczej ekstrawagancją, często postrzeganą jako dziwactwo przez rodzinę lub znajomych o "normalnych" zainteresowaniach. Na rowerze to można jeździć do sklepu albo na basen, a nie do Włoch czy Kanady. Chłopie masz już czterdzieści lat - czas spoważnieć! Ile razy to słyszeliście?
W takich momentach można się zniechęcić. Znam takich co zarzucili jazdę na rowerze pomimo tego, że dawała im ona dużo radości, bo pochłonęło ich tzw. życie.
Jednak pamiętajcie! Życie jest tylko jedno i żaden dzień się już nie powtórzy. Może warto o tym pomyśleć i zrobić coś na co naprawdę macie ochotę! Nie mówię, że ma to być koniecznie wyjazd na obóz rowerowy, ale jeśli jazda na rowerze was naprawdę kręci to róbcie coś żeby jeździć jak najwięcej. Jutro może was przejechać autobus albo dowiecie się, że macie raka i szansy na jazdę nie będzie.
Może trochę przesadziłem z tym czarnowidztwem, ale trzeba wbić sobie do głowy, że mamy tylko jedno życie i trzeba je przeżyć tak, abyśmy mogli kiedyś odejść z tego świata z czystym sumieniem i poczuciem spełnienia. Że lepiej zrobić coś czego pragniemy i ewentualnie żałować konsekwencji niż tego nie zrobić i żałować, że nigdy się nie spróbowało.
One life. Live it!
75 Responses