Od jakiegoś czasu jestem posiadaczem e-bike'a, czyli roweru ze wspomaganiem elektrycznym. Generalnie temat e-bike'ów wzbudza sporo kontrowersji. Nie wiadomo czy to jeszcze rower czy już motor - a może motorower lub inne cudo. Co by to nie było, e-bike'i w rowerzystach entuzjazmu nie wzbudzają 🙂
Tak czy inaczej e-bike, wydał mi się pomocnym narzędziem pracy podczas eksploracji nowych ścieżek. Inne zastosowanie, które przyszło mi do głowy: na wyjazdach często dojeżdżamy busem w góry i gdzieś daleko zaczynamy nasze trasy. Zwykle nie jest po drodze wracać do auta, więc po tripie wraca się bezpośrednio na kwaterę. Potem jednak trzeba po busa pojechać. Zwykle jeździłem moim rowerem szosowym, ale po całodziennej wyrypie na rowerze nie zawsze się chce jechać na kolejne godziny w góry. E-bike byłby do takiej misji idealny!
Kiedy rower do mnie przyszedł po kilku miesiącach oczekiwania, miałem mieszane uczucia. Ciężki jak diabli i nie za piękny. Do tego miał kilka specyficznych udziwnień jak na rower enduro - nóżka, hamulce ze światłem stop'u, opony jakieś takie szosowo-trekkingowe.
Jeśli chodzi o jazdę to nie ma się do czego przyczepić, powiedziałbym wręcz jest REWELACJA!!! Pierwsze jazdki testowe odbyłem w Wawie. Idzie jak zły! Co więcej, wspomaganie daje motywację aby ciągle podkręcać tempo i utrzymywać dużą prędkość, więc można się nieźle zmachać. Moja średnia prędkość z przelotów po mieście waha się między 30-40km/h!
Jednak miałem obawy, jak ten kloc będzie się zachowywał w terenie. Pozmieniałem komponenty, wyposażyłem rower w amortyzację Fox'a, opony z bieżnikiem, normalne hamulce i ruszyłem na testy w górach.
Wybór padł na Srebrną Górę. Podjazd, który na normalnym rowerze jedzie się około 45 minut pyknąłem w mniej więcej kwadrans. Teraz moment prawdy! Czy będzie się na nim jechało chociaż w połowie tak dobrze jak na moim Carbonjacku? Pewnie nie, ale grunt żeby jakoś tam zjechać, bo przecież na podjeździe nie wylałem wiadra potu, więc zjazd nie musi mi niczego wynagradzać!
A tu zdziwko! Rower jedzie w dół niemalże równie dobrze co rasowa endurówka. Jedynie dohamowania są odrobinę trudniejsze - w końcu dodatkowe 10kg trzeba zatrzymać. Ale skręty, skoki i manewrowanie jest niemalże identyczne jak na normalnym rowerze. Powiedziałbym nawet, że ten rower lepiej skręca!
Tego dnia zrobiłem 4 wyjazdy na górę - może nie jakoś super dużo, ale wystarczająco żeby stwierdzić że zakup e-bike'a był strzałem w dziesiątkę. Wyszalałem się i generalnie byłem mega podjarany widząc potencjał tego roweru. Czuję, że odkrywam jazdę na rowerze na nowo. A to że inni rowerzyści patrzą na mnie trochę z politowaniem a trochę z kpiną? Hehe, mam to gdzieś - jak spróbują, zmienią zdanie!
Na dodatek w drodze powrotnej ujrzałem coś takiego: